
J. Tschichold, Nowa typografia. Podręcznik dla tworzących w duchu spółczesności, wyd. Recto verso, Łódź 2011
Trzeba nam było bez mała stu lat i garstki zapaleńców, by w polskich księgarniach pojawiła się Nowa typografia Jana Tschicholda. Łódzkie wydawnictwo Recto verso pokusiło się o stworzenie polskojęzycznej wersji tej przełomowej dla typografii modernistycznej publikacji.
W czym rzecz?
Tschichold był rewolucjonistą. Poszukiwania nowych form typograficznych rozpoczęły się co prawda już w XIX w., jednak były niczym innym jak serią coraz bardziej chybionych pomysłów. W 1928 r. Tschichold, zainspirowany przeobrażeniami sztuki, publikuje w Berlinie książkę z zasadami nowej typografii.
Odrzuca wszelkie formy estetyzacji pisma. Ozdobne fraktury i szwabachy uznaje za przejaw niemieckiej pychy. Uważa, że jedynie kroje bezszeryfowe mogą klarownie przekazywać komunikat. Forma nie może zasłaniać treści. Te rygorystyczne instrukcje dotyczyły także kompozycji. Jedynie słuszny układ — zdaniem niemieckiego typografa — to układ asymetryczny.
Tschichold szukał idealnego rozwiązania, spójnej teorii typografii, dlatego też podtytuł książki brzmi: Podręcznik dla tworzących w duchu współczesności. Jednak publikując Nową typografię, jej autor miał zaledwie 26 lat i chyba nie do końca był świadomy naturalnej potrzeby następowania kolejnych przełomów. Rozwiązania Tschicholda dość szybko zanegowali postmoderniści. Zresztą z czasem on sam zaczął odchodzić od własnych zaleceń. Można mimo to stwierdzić, że bez Tschicholda nie byłoby typografii postmodernistycznej.
Czy książka wydana w 1928 r. może być nadal aktualna? To raczej źle postawione pytanie. Wartość Nowej typografii opiera się przede wszystkim na jej znaczeniu historycznym, nie tylko dlatego, że pierwsze rozdziały przedstawiają rozwój typografii na przestrzeni wieków, ale również ze względu na to, że jest ona sama w sobie ważnym dokumentem. Owszem, zawiera wiele cennych uwag, do których nadal stosują się typografowie, jednak to nie jej jedyna zaleta. To podręcznik i źródło historyczne jednocześnie.
Spotkanie z redakcją Recto Verso
Mieliśmy (mam na myśli członków i sympatyków Koła Naukowego Edytorów) niebywałą okazję zobaczyć z bliska, jak wyglądają wydawcy tuż po zrealizowaniu swego drukarskiego marzenia. Na jedno z naszych październikowych spotkań przybyli bowiem redaktorzy polskiej wersji Nowej typografii — Weronika Spodenkiewicz i Martyn Kramek, którzy najpierw opowiedzieli o samym Tschicholdzie, a później zainicjowali dyskusję dotyczącą niuansów przy pracy nad książką. Spotkanie oceniam na pięć z plusem, wymieniając jako dodatkowe walory kameralny nastrój oraz niezwykłą otwartość naszych gości.
Dzieło niemieckiego typografa (poza polskim tekstem przekładu) pozostaje sobą w nieskalanej formie. W całości to faksymile oryginału. Jasna rzecz, że w roku 2011 skład wykonany został metodą komputerową. Wydawcy byli jednak na tyle wytworni, że na podstawie wzorników warszawskiej odlewni czcionek wykonali elektroniczną replikę kroju pisma użytego w pierwowzorze. Przez półtora roku z chirurgiczną precyzją i sumiennością benedyktyńskich mnichów odwzorowywali ponad dwustustronicowe dzieło Tschicholda. Efekt? Zobaczcie sami.
Autor: Sylwia Blady