Niezmiennie zaskakują nas (i to w dodatku bardzo miło) maile, które otrzymujemy od osób podzielających nasze zainteresowania. Zupełnie niedawno dostaliśmy krótką notkę od Pana Bartka Mazura zatytułowaną „Prawdopodobnie Was zainteresuje :)”. Owszem, jak tylko dostajemy maila o takim lub podobnie brzmiącym tytule, jesteśmy bardzo zainteresowani. Ciekawscy wręcz i wścibscy. Zachęcamy zatem do aktywnej korespondencji.
Ale do rzeczy. Co zawierał mail? Zawierał, ni mniej ni więcej, jak odnośnik do pewnej strony w internecie. A na tej stronie… Trailer dokumentu. O linotypie i ludziach, którzy pragną zapobiec jego zapomnieniu. Oczywiście linkiem się podzielimy – za chwilę. Najpierw małe wprowadzenie w historię tego pięknego wynalazku :)
Cóż to jest linotyp? Niemal każdy słyszał o „ruchomych czcionkach” Gutenberga. Linotyp tylko tę technologię udoskonalił. Otóż w roku 1884 pewien zegarmistrz (niejaki Ottmar Mergenhaler) zbudował urządzenie służące do składania tekstu, które miało jedną niewątpliwą zaletę: ponieważ skład polegał na odlewaniu z ołowiu całych wierszy – był dużo szybszy i łatwiejszy. Obsługa linotypu przypominała nieco obsługę maszyny do pisania – wybranie znaku na klawiaturze skutkowało pobraniem z zasobnika odpowiadającej mu czcionki. Te układały się w wiersz. Gotowy wiersz odlewany był w temperaturze ok. 250 st., a czcionki wędrowały z powrotem do oddzielnych pojemników. Na tamte czasy było to rewolucyjne urządzenie, swoiste 3 in 1 (układało, odlewało i rozbierało czcionki), jednak praca przy nim była skomplikowana i, można przypuszczać, niezdrowa (ach, ten ołów).
Jak dokładnie wyglądało działanie linotypu? Proszę bardzo, oto film: LINOTYPE: THE FILM, trailer
Katarzyna Turkowska
Brak podobnych wpisów na blogu :(